Po mroku nadeszła pora jasnego słońca.

Brak nocy- nie czuję się gotowa. Znikną znów gwiazdy, zniknie księżyc. Nie jestem gotowa. Za mało widziałam w tym roku tańca zorzy na czarności nieba, zamknięta. Gdzie uciekły te miesiące? Jakim cudem to już lato, jego pierwszy dzień tuż- tuż?

W zamrożeniu, w zamknięciu, w przestrachu. 

Zgubiłam rytm, w którym co roku na nowo wyrastam, jak pęd wieloletniej rośliny, jak wierzba puszczająca pył z małych  kotków na wiatr. 

Kiedy to?Jak to? A jednak. Tyle słońca. Krzyk mew powrócił za oknami. 

Czy jestem gotowa?

Muszę. Nic to. Zatrzymana, nie zatrzymam świata. Uparte powtarzalności,, wirowanie wokół tej samej osi od nowa. Noc bez dnia, dzień bez nocy, codziennie jednak wschód i zachód. Co roku ciepło i zimno. Smutek i zmęczenie, euforia i wybuch. Cykle na zewnątrz, cykle we mnie.  Read More »